Wychodzę wczoraj przed Fi a tam,na Lwowskiej dwa tarpany stoją ( to takie konie tylko że mniejsze).Tulą się do siebie i gawędzą po cichu.Podchodzę więc ostrożnie a kiedy jestem o krok od nich,rozmowa milknie.
- Co słychać konie? Pytam nonszalancko podciągając portki,które tego wieczora złośliwie leciały mi z tyłka.Cisza.Jeden ,ten bliżej ściany odwrócił głowę jak by ze wstydem i prychnął.Drugi uniósł łeb i puszczając chrapami obłoki pary obciął mnie bezczelnie od góry do dołu okiem bystrym i mówi,
- Po pierwsze nie jesteśmy konie tylko tarpany,a po drugie g... cię obchodzi co słychać.
Zamurowało mnie na chwilę bo nigdy nie spotkałem tak aroganckiego tarpana ale po chwili odzyskałem równowagę i odpaliłem siląc się na spokój.
- Ok...
Obróciłem się na pięcie i wróciłem do Fi ignorując zaczepne szuranie kopytem i prychanie śliną na moje plecy.Nie było o czym mówić,chamstwo i tyle.Usiadłem przy stole i zapuściłem brodę.
Jaro z entuzjazmem prowadził kolejną lekcję syntezatorową tłumacząc rumianym słuchaczom czym jest LFO,pitch,VCO 1 i CUT OFF a kiedy dostrzegł cień zrozumienia na ich twarzach zaczął grać na maleńkich Korgach potupując wesoło.
I tak upływał wieczór kolejny w gwarnej atmosferze bo goście dopisali i licznie rożsiedli się gdzie kto mógł.Koza rozgrzana bryketem wypełniała Fi ciepełkiem,woda na herbatę wrzała a konie (tarpany) zerkały przez okno i co chwila wybuchały śmiechem komentując naszą niezdarność.
POzdrawiam KRASS
AKURAT & KRASS
czyli jednak nie miałam przewidzeń :d te TARPANY rzeczywiście tam stały
OdpowiedzUsuń